Jak to mówią, słowo się rzekło, kobyłka u płota. Jadę! A raczej jedziemy. Marta, mój Luby i ja. Długo czekałam na ten wyjazd, właściwie na blogu wspomniałam o tym dwa lata temu ale jakoś nie było sprzyjających warunków. A to, że sama, a to, że nie mam czasu, a to, że kasy brak lub to, że po prostu za późno się z tym obudziłam. Ale już wszystko gotowe, pokoik czeka, bilety kupione, teraz należy tylko nie zaspać na pociąg i dojechać na miejsce. Zdam Wam relacje jak wrócę. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz